W dniach 14/17.05.2015 popłynęliśmy ZAWISZĄ CZARNYM. Z naszej grupy było 18 osób, resztę załogi uzupełnił armator. Rejs zaczął się z opóźnieniem / awaria toalety/. Podzielono nas na cztery wachty, przydzielono oficera wachtowego i w drogę. Warunki pogodowe średnie, kilka osób zachorowało na chorobę morską. Płyniemy z Gdyni do Szwecji. W Kalkskronie zacumowalimy wieczorem, młodzi żeglarze poszli zakosztować życia nocnego portowego miasta. Wrócili nad ranem z refleksją, że za 3 piwa zapłacili 75 zł, o innych wydatkach nie wspominali. O 6.00 wypływamy! Na początku trudno nam się przyzwyczaić, do życia na jachcie bo podział pracy i snu w/g wacht, a nie w/g pory dnia, doskwiera wszystkim.Ciągła wibracja kadłuba /agregat i maszyna/, falowanie, zapachy z kambuza, ciasnota na koi potęgują objawy choroby. Powoli przyzwyczajamy się do nowego. Wszystko zaczyna działać sprawniej i nawet mamy trochę czasu dla siebie. Zaczyna być fajnie, a tu już wracamy do Gdyni. Nowe doświadczenia, sterowanie, robota przy żaglach, wachta kuchenna i zwyczajne sprzątanie, tak płynie czas na żaglowcu dla jednych to przygoda, dla innych utrapienie.Generalnie rejs był za krótki, bo brakowało czasu, np na zwiedzanie, wypoczynek w porcie, integrację. Było to kolejne zrealizowane wyzwanie naszej grupy 50+. Jedni już myślą gdzie płyniemy za rok, a inni już wiedzą, że wolą jednak co innego. Jak w życiu.