Miały być morskie klimaty i były.Deszcz lał się z nieba strumieniami, pioruny, błyskawice i silny wiatr dodawały grozy. Na ognisko nie było szans!Impreza przeniosła się pod dach, na ganek i do chałupy. Przybyły 42 osoby: marynarze, żeglarze, piraci i seniority. Tym razem nie było wianków. Przybyła z zaprzyjaźnionego portu w Elblągu / Truso?/ seniorita Barbara, która czytała własne wiersze. Wiersze swoje czytał też miejscowy żeglarz Jacek. Kilku gitarzystów i moc wspaniałych głosów stworzyło atmosferę portowej tawerny. Królowały pieśni masowe i pieśni kubryku. Chałupa przetrzymała! Około 4 nad ranem, ocean powoli się uspokoił. Wszyscy przeżyli, rozbitków nie było. Część gości rozjechała się do domu, a część nocowała. Port to jest poezja. A hoj!https://www.youtube.com/watch?v=FsFbYK0h6Zw